Kompania Piwowarska

Aby wejść na stronę, potwierdź, że jesteś osobą pełnoletnią.

Niepoprawny format daty!

Ten serwis, jak alkohol, przeznaczony jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Alkohol. Tylko dla pełnoletnich
    Aktualności / Historie z Pianką

    Historie z Pianką
    Z zamiłowania do gastronomii

    Piotr Tomalak | dyrektor marketingu handlowego w Kompanii Piwowarskiej

    Zanim dołączył do naszej dobrej kompanii pracował w Red Bull i Coca-Cola. Stanowisko dyrektora marketingu handlowego objął w 2021 r. Wcześniej przez trzy lata był dyrektorem ds. rozwoju gastronomii. Karierę zawodową zaczynał od stanowiska przedstawiciela handlowego – przeszedł przez role: regionalnego kierownika ds. sprzedaży, group KAM-a, dyrektora departamentów sprzedaży. Jak mówi: w każdej z nich trade marketing był integralną częścią biznesu.

    Opublikowano 30.09.2022

    Autor zdjęć: Rafał Siderski
    Poznaj tę historię

    Jeśli chcesz wiedzieć, co będzie się działo w handlu detalicznym za rok, dwa, zobacz, co dzisiaj dzieje się w gastronomii.

    Cofnijmy się w czasie o kilka lat, panował wtedy boom na kuchnię azjatycką, włoską, na sushi i burgery. Ile osób na 100 po raz pierwszy zjadło sushi albo burgera w lokalu, a ile w domu? Podobnie – ile osób pierwszego Pilsnera Urquella albo Aperola Spritza wypiło w pubie, restauracji, a ile w domu? Założę się, że na 100 osób 97-98 pierwszy raz spotkało się z tym doświadczeniem w lokalu gastronomicznym, by zabrać je ze sobą do domu, na spotkania z rodziną i przyjaciółmi. Jeśli chcemy wiedzieć, co za rok, dwa ludzie będą jeść i pić w domach, idźmy do lokalu i zobaczmy, co dzisiaj króluje na stołach i co serwują przy barze. Gastronomia buduje i kreuje zwyczaje i doświadczenia, które często zabieramy ze sobą na całe życie.

    Branża nie ma lekko

    Dzisiaj ta branża przeżywa trudny czas. Ciężko doświadczona przez lockdowny w pandemii, Polski Ład, pędzącą inflację i braki kadrowe; a przecież, jeśli ludzie będą musieli z czegoś zrezygnować, zrezygnują właśnie z rozrywki poza domem. Po lockdownach musieliśmy odbudować od zera stock piwa w mniej więcej 17 tys. lokali gastronomicznych.

    Wiele restauracji, zwłaszcza premium, musiało się przeprofilować i nastawić na innego gościa. W dużych ośrodkach, jak Warszawa, Kraków, Gdańsk, Wrocław, w HoReCa wrócił ruch, ale mniejsze miasta nie osiągnęły poziomu sprzed pandemii. Myślę, że ten rynek będzie się odbudowywał jeszcze przez 2-3 lata, a jakie nowe wyzwania pojawią się na horyzoncie – dziś trudno przewidzieć.

    Gastronomia na przedmieściach

    Z perspektywy Warszawy – dla wielu restauracji w centrum lwią część przychodów gwarantowały lunche, kolacje pracowników korporacji, zamożniejszych grup zorganizowanych, innych grup zawodowych. Dzisiaj ci ludzie w większości pracują zdalnie i nie mają potrzeby wyjścia do lokalu. Zagranicznych turystów, którzy przyjeżdżają na tydzień, dwa, by zwiedzać Polskę, prawie nie ma. Biznes gastronomiczny jest teraz oparty na kliencie indywidualnym. Z drugiej strony klient indywidualny np. w Warszawie, mieszkający na Kabatach, Ursynowie czy Mokotowie, gdzie też są lokale, jeśli ma wybór – jechać tramwajem lub uberem do centrum czy zjeść i wypić niedaleko domu – zje w pobliżu.

    Przed pandemią to centrum napędzało ruch. Tu były kluby, restauracje i popularne miejsca spotkań. Wszyscy jechali do centrum. Obecnie ruch rozrywkowy skierował się na przedmieścia. Tam obserwujemy rozwój lokali. W nowo budowanych kompleksach mieszkaniowych oprócz obowiązkowego osiedlowego sklepu spożywczego otwierają się lokale gastronomiczne – burgerownie, stekownie czy pizzerie.

    Już nie trzeba jechać do centrum, by dobrze zjeść i napić się dobrego piwa. Do tej pory byliśmy ukierunkowani na takie miejsca, gdzie był intensywny ruch, teraz musimy zmienić nasze myślenie i uświadomić sobie, że to już nie jest centrum Warszawy, centrum Krakowa, Długa w Gdańsku czy Monciak w Sopocie, że ludzie lokalnie też mają potrzebę wyjścia. A że nie ma już biznesu i turystów, generujących wcześniej ruch w centrum, siły trochę się wyrównały.

    Piwo pod chmurką

    Rozwijają się – i też jest to zjawisko po lockdownie – miejsca typowo outdoorowe, np. nad rzeką, w górach, przy jeziorze, gdzie ruch był zazwyczaj sezonowy albo gdzie w ogóle nie było lokalu gastronomicznego. Wspieraliśmy naszych partnerów, by zapewniać tam sprzęt i infrastrukturę niezbędne do otwarcia lokalu. Te miejsca z często niskowolumenowych stawały się wysokowolumenowe, w kontrze do tych wielkomiejskich, w centrach, które miały nawet 80-proc. spadki przychodów w najgorszych momentach 2020 i 2021 r. A małe biznesy na łonie natury, gdzieś przy rzece czy jeziorze, szły mocno w górę. I to po pandemii zostało. Polacy dalej chętnie wychodzą w plener: do lasu, nad rzekę, na bulwary, nad jeziora czy na szlaki górskie. Tam ceny w lokalach są niższe, bo niższe są koszty utrzymania. Będziemy podążać za tymi trendami z naszą ofertą i umiejętnie rozłożymy siły naszego rozwoju.