Kompania Piwowarska

Aby wejść na stronę, potwierdź, że jesteś osobą pełnoletnią.

Niepoprawny format daty!

Ten serwis, jak alkohol, przeznaczony jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Alkohol. Tylko dla pełnoletnich
    Aktualności / Historie z Pianką

    Historie z Pianką
    To coś, co nie mija

    Od ponad 40 lat zbiera pamiątki związane z piwem. Z Romanem Chabierskim spotkaliśmy się w jego świętochłowickim mieszkaniu, w którym pokazał nam swoje dwie unikatowe kolekcje. Rozmawialiśmy o radości kolekcjonowania, o niezapomnianym smaku Tyskiego i o tym, dlaczego Tyskie i Książęce są dla niego numerem 1.

    Opublikowano 25.07.2022

    Autor zdjęć: Aleksander Bartecki
    Poznaj tę historię

    O początkach

    Zawsze coś zbierałem. W szkole podstawowej to były znaczki pocztowe, potem widokówki. Z biegiem lat zacząłem zbierać etykiety, które odklejałem z butelek po piwie. Tak to się zaczęło…

    O przejściu na profesjonalizm

    W latach 80. natknąłem się na czasopismo „Relaks i Kolekcjoner Polski”, w którym znalazłem namiary na birofilów. Nawiązałem z nimi kontakt, a moje kolekcjonerstwo przeszło na wyższy, można powiedzieć, profesjonalny poziom. Na odwrocie etykiet, które wtedy otrzymywałem, znajdowały się pieczątki z adresami innych kolekcjonerów. Pisałem do nich i w ten sposób powiększałem swoją kolekcję etykiet, które wtedy dominowały na piwnym rynku kolekcjonerskim. Sam też miałem swoją pieczątkę, a listów otrzymywałem naprawdę sporo – bywało, że codziennie listonosz odwiedzał mnie z plikiem przesyłek. Z czasem do kolekcji etykiet dołączyły przedwojenne butelki, a już w XXI w. kufle i szklanki Tyskiego.

    O przejściu na TY

    W 1989 r. odwiedziłem po raz pierwszy Tyskie Browary Książęce. Gdy się przedstawiłem i powiedziałem, czego poszukuję, skierowano mnie do Andrzeja Gwiazdy, który pracował wówczas w dziale zbytu i – jak się okazało – też był kolekcjonerem.

    Od tamtego czasu systematycznie byłem gościem tyskiego browaru, odwiedzałem magazyn, gdzie na bieżąco udostępniano mi etykiety. Pewnego dnia mogłem nawet wejść na strych słodowni, a tam znalazłem egzemplarze z czasów przedwojennych!

    O Tyskim jako numerze 1

    Browar w Tychach był pierwszym, który odwiedziłem. Mieszkam w Świętochłowicach, niespełna 30 km od Tychów. Tyskie Browary Książęce to największy browar na Śląsku, w sposób naturalny to z Tyskim i Książęcym związałem się najmocniej.

    Gdy w połowie lat 90. sprzedawałem swoją kolekcję etykiet, powiedziałem sobie, że tyskich butelek nigdy nie ruszę. Z czasem zacząłem też zbierać otwieracze z Tyskiego, które tworzą dziś niemałą kolekcję. Nigdy nie miałem pokusy, aby iść w stronę innych browarów.

    O kolekcji butelek

    W końcu miałem ich tak wiele, że w jednym pokoju na ścianach od podłogi do sufitu były same butelki! Dziś ta kolekcja jest już mniejsza – zostawiłem kilka butelek związanych ze Świętochłowicami, w których mieszkam, oraz tyskie, które są ze mną od początku piwnego kolekcjonerstwa. Najstarsze butelki pochodzą z przełomu XIX i XX w. – pochodzą z Tyskich Browarów Książęcych i Browaru Obywatelskiego.

    Nie natrafiłem dotąd na żadne informacje o zachowanych starszych egzemplarzach – zarówno w internecie, jak i u innych kolekcjonerów. W moim zbiorze są 42 przedwojenne butelki z Tychów – wielu twierdzi, że to jedyna taka kolekcja. Przez te wszystkie lata natknąłem się jeszcze na trzy butelki, o których wiem, że są, a ja ich nie mam.

    O kolekcji tyskiego szkła

    Liczy dziś ponad 700 eksponatów i to jedna z większych takich kolekcji – jeśli nie największa. Zaczęło się od otrzymanego w 1989 r. na giełdzie birofilskiej w Tychach kufla z okazji 360-lecia Tyskich Browarów Książęcych. Przez kolejne lata kolekcję uzupełniałem głównie o otrzymane właśnie przy takich okazjach kufle i szklanki. Na dobre wkręciłem się już w XXI w. Tyskie szkło to – można powiedzieć – studnia bez dna. Wciąż pojawia się albo coś nowego, albo coś starego, czego jeszcze nie mam w swojej kolekcji. Na tym polega radość kolekcjonerstwa, ona nie mija. Niektórzy zbierają np. rzeczy związane z małymi browarami, ale z czasem dochodzi do zastoju, naprawdę trudno zdobyć coś nowego. A w Tyskim i Książęcym ciągle coś się pojawia – jest tych rzeczy mnóstwo. Są konkursy, są nowe kufle i szklanki w barach. Najtrudniej z konkursowymi, bo nie ma praktycznie możliwości, aby zdobyć je inną drogą – wejście w ich posiadanie jest największym wyzwaniem!

    O smaku Tyskiego

    Dziś, ze względu na stan zdrowia, piwo piję okazjonalnie. Kiedyś piłem je z wielką przyjemnością i bez żadnej przesady podkreślę, że było to właśnie Tyskie. Mam w sobie bardzo mocno zakorzenione poczucie jego smaku.

    Na jednej z ostatnich piwnych giełd piłem zimne Tyskie – przypomniał mi się czas, kiedy pierwszy raz wracałem z browaru Książęcego na stację kolejową w Tychach. Szedłem przez wielką polanę i na jej środku, pomiędzy browarem a stacją, stał blaszany kiosk, w którym sprzedawano piwo. Była wiosna, ciepło, maj, zieleń, kwiaty, słońce i zimne Tyskie – coś pięknego! Do dziś to pamiętam!

    O poszukiwaniu piwnych skarbów

    Nieodłącznym elementem mojej kolekcjonerskiej pasji było poszukiwanie i eksplorowanie miejsc związanych z piwem. Zidentyfikowałem kilkanaście miejsc, w których przed II wojną światową rozlewano piwo Tyskie. W jednym z nich, w Chorzowie, znalazłem etykiety z okresu II wojny światowej, o których istnieniu nikt z kolekcjonerów nie miał pojęcia – wiszą dziś u mnie na ścianie na pamiątkę. Jak znalazłem to miejsce? Przeglądając księgi adresowe w archiwum chorzowskiego Urzędu Miasta. Szukałem nazw firm, które miały związek z piwem – rozlewni czy hurtowni. Spisywałem te adresy i tam jeździłem. Były miejsca już wyremontowane, ale były i takie, jak to w Chorzowie, które do dziś wyglądają tak jak 80 lat temu.

    Odwiedzałem miejsca nie tylko związane z Tyskim. Przed 30 laty na jednym ze strychów natrafiłem na etykiety pochodzące z czasów carskich. W budynkach po browarze w Częstochowie i rozlewni w Chrzanowie znalazłem mnóstwo starych rzeczy – etykiet, kapsli, nawet dokumentów. Poszukiwania piwnych skarbów sprawiały, że czułem się, jakbym przenosił się w czasie dziesiątki lat wstecz – każda ze znalezionych rzeczy miała swoją historię.

    Kiedyś zdobycie atrakcyjnych staroci było dużo łatwiejsze. Dziś trudniej trafić na perełkę, coraz mniej jest też nieodkrytych miejsc. Ja szukam głównie w internecie – codziennie sprawdzam swoje strony i wyniki wyszukiwania.

    O kolejnych celach

    Jeśli chodzi o stare przedmioty, to nie mam sprecyzowanych celów – o zdobyciu prawdziwej perełki niejednokrotnie decyduje łut szczęścia. Często pojawiają się pojedyncze, unikalne sztuki, które bardzo szybko znajdują nabywców – kiedyś trzeba było nawiązać kontakt ze sprzedającym, dogadać się z nim, dziś wystarczy kliknąć „kup teraz”. Co do nowych szkieł – pojawiają się. Największa trudność w ich wypadku polega na dotarciu do osób, które chciałyby się ich pozbyć. Na rynku wtórnym pojawia się tego mało, a znika bardzo szybko. Ale, jak mówiłem wcześniej, na tym właśnie polega radość kolekcjonerstwa, to ciągłe poszukiwania.

    Kiedyś jeździłem na wszystkie giełdy birofilskie w kraju. Od północy na południe, ze wschodu na zachód. Piwnych skarbów szukałem na targach staroci i w miejscach związanych z piwem, których poszukiwałem i które odkrywałem samodzielnie. Od kiedy zmarła moja żona, a ja opiekuję się niepełnosprawnym synem, jeżdżę już tylko na giełdy, które są w pobliżu – do Tychów czy Żywca. Jedno nie zmienia się od kilkudziesięciu lat – każde takie wydarzenie jest dla mnie wspaniałym przeżyciem!

    Na koniec naszego spotkania zapytaliśmy pana Romana o to, czy kiedykolwiek coś z kolekcji mu się stłukło…

    Mam dziś w kolekcji ponad 700 naczyń i kilkadziesiąt butelek. Przez kilkadziesiąt lat przygody z piwnym kolekcjonerstwem przez moje ręce przeszły tysiące szklanych przedmiotów. Aż trudno w to uwierzyć, ale nigdy nic mi się nie stłukło!